W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies na stronie internetowej Serwisu NIEWIDOCZNI pod adresem https://www.niewidoczni.org Korzystanie z naszej strony oznacza, że będą one zamieszczane na Twoim urządzeniu. W każdym momencie możesz dokonać zmiany ustawień przeglądarki na Twoim urządzeniu. Dla Twojej wygody nasza strona używa plików cookies po to, aby dostosować serwis do użytkowników, a także w celach statystycznych.

Zrozumienie, integracja i zmiana widzenia niepełnosprawności.

Każda niepełna sprawność to pełnia człowieczeństwa.
Otwórz oczy, umysł i serce - to klucze do zmiany świata na lepsze.

Czcionka: A A+ A++
Resetuj

Ślepa technologia? Jak łatwo zaprojektować wykluczenie społeczne

Społeczeństwo
Czas czytania: 9 min
Ślepa technologia?
Jak łatwo zaprojektować wykluczenie społeczne

Jeszcze całkiem niedawno projektanci, programiści i wizjonerzy nie widzieli i tym samym nie brali pod uwagę potrzeb ludzi, którzy nie byli uzdolnieni w takim stopniu, jak oni sami. We wczesnych latach 90., gdy pojawiły się platformy jak World Wide Web, ich twórcy sami przyznawali, że tworzyli treści dla sobie podobnych, podobnie myślących i równie uzdolnionych członków elity technologicznej. Kiedy AOL i inni rozszerzyli Internet, by powiększyć grono ludzi korzystających z sieci, wielu wczesnych użytkowników zachowywało się jak hipsterzy, z pogardą patrząc na mniej biegłych i zdolnych „nowych”.

W ciągu 3 dekad, które upłynęły od tamtego czasu, społeczeństwa stały się dużo bardziej równościowe. Na ile? Czy zaakceptowano fakt, że projektowanie oraz technologia muszą najpierw zauważyć, dostrzec, naprawdę zobaczyć potrzeby szerokiego przekroju społeczeństwa, w tym grup niewidocznych - by je spełnić?

Niestety, postawa wykluczająca – w tym dyskryminacji osób niepełnosprawnych – przetrwała do dnia dzisiejszego w postaci bagażu kulturowego.

Przez większość czasu nasze społeczeństwa faworyzowały zdrowe i sprawne osoby, chociażby poprzez narzędzia i sposoby budowania. Schody i podesty to powszechne elementy tradycyjnej architektury. Jeśli ktoś nie był w stanie sprawnie się poruszać, zawsze postrzegano to w kategoriach jego indywidualnego problemu, nigdy jako błędnego wyboru konstrukcji!

Dopiero w latach 70. rozpoczęła się epokowa – na miarę przewrotu kopernikańskiego – zmiana w tradycyjnym postrzeganiu osób niepełnosprawnych, jako upośledzonych. Ten nowy pogląd po raz pierwszy został opublikowany w 1976 r. przez Związek Osób Niepełnosprawnych Przeciwko Segregacji (UPIAS).

„Z naszego punktu widzenia to społeczeństwo upośledza osoby niepełnosprawne fizycznie. Niepełnosprawność jest narzucona na nasze ułomności, przez co jesteśmy niepotrzebnie wykluczani i izolowani od pełnego uczestnictwa w społeczeństwie. Osoby niepełnosprawne są zatem uciskaną grupą w społeczeństwie.”

Parę lat później ten sposób myślenia został nazwany społecznym modelem niepełnosprawności przez znanego aktywistę i socjologa Mike’a Oliviera w jego książce Praca społeczna z osobami niepełnosprawnymi.

Społeczny model niepełnosprawności to przełomowa idea.
W jej ujęciu, ludzie są niepełnosprawni przez bariery,
stworzone przez ślepe na nich społeczeństwo,
a nie przez swoje fizyczne kalectwo.

Model społeczny ma znaczące implikacje dla tych z nas, którzy tworzą produkty, również w świecie wirtualnym. Każda decyzja projektowa i technologiczna, mają głęboki wpływ na użytkowników. To mogą być drobnostki, jak dodawanie napisów podczas wystawiania materiałów video, lub alternatywny tekst do publikowanych obrazów. Coraz częściej te drobne decyzje mogą być wprowadzane zautomatyzowanymi narzędziami.

Jednak najważniejsze decyzje i wybory nie mogą być sprawdzane przez boty, na przykład: czy nowa aplikacja społecznościowa powinna mieć napisy dla niesłyszących / niedosłyszących użytkowników? Czy twórcy konsoli gamingowych powinni wymagać posiadania dwóch rąk do jej obsługi? Czy może wystarczy jedna, a może nie potrzeba żadnej?

Oba przykłady pokazują ogromną odpowiedzialność pracujących w branży projektowej, programistycznej, tworzącej produkty i przestrzeń nas otaczającą. Możliwe, że najważniejsze pytanie brzmi:

ILE OSÓB ZOSTAJE WYKLUCZONYCH PRZEZ NASZ PRODUKT LUB USŁUGĘ?

Gareth Ford Williams, 2022

Zajrzyjmy w głąb historii,
gdzie tkwią korzenie ableizmu

Ableizm jest w rzeczywistości odwrotną stroną wielu wartości istotnych w naszej kulturze. Przywiązujemy ogromną wagę do produktywności i efektywności, oparliśmy na nich całą naszą kulturę biznesową. Cenimy niezależność i samowystarczalność, mimo że to niemożliwe do podtrzymania przez całe życie jednostki. A społeczeństwo pokazuje swoją mroczną twarz tym, którzy nie pasują do jego standardów.

Począwszy od Oświecenia rozwinęła się pseudonauka, mająca za zadanie określenie tego, czym jest normalność. Ludzie byli mierzeni za pomocą suwmiarki, wagi i innych narzędzi mierniczych, w celu znalezienia proporcji idealnego człowieka. Pojęcie normalny zaczęło opisywać wszystko, co było bliskie średniej w proporcjach i zdolnościach.

Przykład? Muzeum Zdrowia w Cleveland, Ohio, zamówiło statuę idealnej kobiety – nomen omen o imieniu Norma, której proporcje ustalono na podstawie uśrednionych danych z pomiarów 15 000 młodych (a jakże) kobiet. Żaden człowiek nie pasował nigdy dokładnie do tych idealnych proporcji.

Inne badanie przeprowadzono na 4 000 lotników w Bazie Sił Powietrznych Wright, u których zmierzono 140 różnych wymiarów, w celu znalezienia idealnego rozmiaru kokpitu. Tak jak w przypadku Normy, nawet najbardziej idealni pasowali do co najwyżej kilku z tych wymiarów.

Co było dalej? W latach 20. i 30., kult normalności poszedł ręka w rękę z nacjonalizmem i poszukiwaniem czystości genetycznej. Eugenika, jak to nazywano, była dążeniem do udoskonalenia przyszłych pokoleń, poprzez wyeliminowanie cech niepożądanych. Dla ludzi z niepełnosprawnościami lub innymi odchyleniami od normy, oznaczało to przymusową sterylizację lub umieszczenie w zakładzie zamkniętym.

Szkiełko i oko medycyny,
czyli medykalizacja niepełnosprawności

Na fali tej pseudonauki, wszystko, co w jakiś sposób nie mieściło się w tej wyidealizowanej normie, dostawało etykietę nienormalnego, dewiacji albo odchylenia. Ci, którzy daleko odbiegali od ideału, byli postrzegani jako cierpiący na różne schorzenia, zaburzenia czy defekty. Traktowano to jako przypadłości, które wymagały interwencji medycznej poprzez leki, operacje lub zamknięcie w zakładzie.

Mike Olivier i współcześni mu aktywiści na rzecz osób niepełnosprawnych już sam język medycyny uznali za oddzielony od bezpośredniego doświadczenia osób niepełnosprawnych. W swoich pracach odnosił się do medykalizacji niepełnosprawności, która cały styl życia redukowała do żargonu medycznych dolegliwości. Było to podstawą tego, co Olivier nazwał modelem indywidualnym, dzisiaj nazywany modelem medycznym.

Czy osoby niepełnosprawne były widziane w tym modelu? Nie. Patrzył on na niepełnosprawność wyłącznie jako na stan chorobowy, który należy leczyć przy pomocy leków lub zabiegów. Osoba była niewidoczna. Żadnej długofalowej adaptacji lub pomocy w życiu, nie mówiąc już o włączaniu i akceptacji społecznej. W modelu medycznym wszystko jest binarne, zgodnie z diagnozą postawioną przez lekarza.

Widoczni na niby,
czyli plakatowe dzieci i model charytatywny

Mike Olivier walczył z jeszcze jednym, pokutującym do dziś światopoglądem: modelem charytatywnym, w którym osoby z niepełnosprawnością przedstawiane są jako bezradne i godne litości. Pogląd ten stał się szczególnie popularny wśród korporacyjnej filantropii skierowanej na konkretne upośledzenia, czego przykładem może być tv show TELETHON Jerry’ego Lewisa. Jak to wyglądało?

Przez 40 lat, w weekend Święta Pracy w USA, Stowarzyszenie Dystrofii Mięśniowej organizowało 24-godzinną zbiórkę pieniędzy. Ten maraton (telethon, ponieważ zbiórki były prowadzone telefonicznie) był sentymentalnym, ckliwym wydarzeniem, podczas którego Jerry Lewis dopadał kamer, roniąc łzy i trzymając zdjęcia uroczych, niepełnosprawnych dzieci, znanych jako Dzieci Jerry’ego.

W pewnym momencie audycji w 1973 roku, Lewis tak wyjaśnił swoją „misję” - Bóg walnął gafę, my ją naprawiamy. – Nie do wiary? A jednak.

Aktywiści i członkowie społeczności niepełnosprawnych nienawidzili show i jego gospodarza. Rozpowszechniał i umacniał on stereotypy ludzi niepełnosprawnych jako bezradnych z powodu choroby i nigdy nie zrobił nic w celu poprawy ich mobilności, niezależności czy autonomii: dostępnego transportu publicznego, mieszkań, możliwości zatrudnienia i innych praw obywatelskich, które społeczeństwo powinno zapewnić wszystkim swoim obywatelom.

Medyczna ślepota technologii
i projektowania

Model medyczny miał na projektowanie większy wpływ, niż można by sobie wyobrazić. Większość projektantów wyobraża sobie technologię asystującą jako formę wyposażenia medycznego, w związku z czym skupia się jedynie na rozwiązaniu problemu medycznego. Typowy wózek szpitalny lub chodzik dla osoby starszej w domu opieki są świetnymi przykładami takiego pozbawionego duszy projektowania.

Z kolei produkty konsumentów głównego nurtu są projektowane tak, by miały cechy, które można by nazwać za Marie Kondo, tzn. piękne, wzbudzające radość i mające znaczenie, które mówiłoby coś o ich właścicielu.

 

Zmiana postrzegania
czyni niewidocznych widocznymi

Wykraczając poza model medyczny w projektowaniu, czynimy niewidocznych widocznymi. Na przykład w protetyce pojawił się trend, by odchodzić od sztucznych, naśladujących naturalne kończyny podobizn, a w zamian projektować plastikowe, wydrukowane na drukarce 3-D. Estetyka tych kończyn przypomina cyborga lub Transformera, co czyni je bardzo popularnymi chociażby wśród dzieci. Noszący je postrzegani są jako fajni, zamiast doświadczać przemocy bądź litości z powodu choroby.

Jesteśmy świadkami przemiany zadzierającego nosa elitaryzmu lat 90. na bardziej równościowy światopogląd lat 20. XXI wieku. Więcej niż świadkami: uczestnikami, współtwórcami i odpowiedzialnymi zań pokoleniem. Widzimy, że kilka z problemów poruszanych przez Mike’a Oliviera zostało rozwiązanych i mamy pewien postęp, np. pojawiły się nowe technologie asystujące.

Niestety, pojawiły się też nowe formy wykluczenia. By przeczytać czasopismo w latach 90., osoba niewidoma musiała poczekać, aż jej wersja w alfabecie Braille’a pojawi się w bibliotece, bądź prosić widzącego przyjaciela lub sąsiada o przeczytanie na głos. Teraz mamy Internet i czytniki. Wielu osobom przyniosły dostępność treści i pewną autonomię. Jednak nadal widzący twórcy stron internetowych zazwyczaj zaniedbują zapewnienie zgodności witryn z technologiami asystującymi.

Jak widać, podczas gdy jedne problemy są rozwiązywane, pojawiają się nowe. Jednak wraz ze wzrostem świadomości jesteśmy coraz bliżej punktu zwrotnego, gdy będziemy szybciej rozwiązywać problemy niż kreować nowe. Bądźmy czujni. Przyglądajmy się uważnie.

OPUBLIKOWANO:
11.10.2023
ILUSTRUJE:
Wojtek Kniorski
Źródło:
scope.org.uk

Zostań z nami

Jeśli chcesz być na bieżąco, chętnie od czasu do czasu damy Ci znać, co nowego w naszym projekcie i podeślemy ciekawe tematy do poczytania na blogu.